Wracam

Chyba mogę tak napisać. Udało się biegać regularnie 4 razy w tygodniu. Udało się też 5 i 6 – i jak się okazało – przeżyłem i mam się dobrze. Ba! nawet 2 akcenty w tygodniu są już możliwe do podjęcia – więc można myśleć o solidnym treningu, mimo że bieganie zeszło na liście priorytetów na dalsze, nieokreślone miejsce.

Jednocześnie nie potrafię w pełni zadowolić się samym bieganiem. Wspomnienie finiszu wyścigów w czubie stawki, czy nawet na podium jeszcze nie wyblakło. Chcę wrócić – choćby korespondencyjnie do takich wyników. Móc poczuć znów dreszcz rywalizacji – ale już nie za wszelką cenę. Priorytetem jest dla mnie rodzina, jej komfort, moja w niej aktywna rola i zaangażowanie. Tylko to, co zostanie, trafi na szalę – nic więcej i nic mniej.

Mam pewien plan, zarys tego powrotu. Nie ma tam „muszę” , jest „chciałbym”. Chciałbym pobiec w tym roku Narie i jakiś maraton jesienią. Czy tyle mi wystarczy? Oczywiście że nie! Narie poniżej 2:00, a maraton w 2:45 to jest dopiero deklaracja!

Oprócz poluzowania treningu zmieniłem też buty – i od września 2021 biegam w Nike Invincible. Wcześniej przywykłem już do carbonowych Zoom Fly tak bardzo, że nie widziałem innej możliwości. Ku mojemu zdumieniu – bez carbonu da się biegać – tak szybko jak i wygodnie.

Kończąc wpis o 1 w nocy rozpoczynam kolejny tydzień treningu. Jutro podbiegi, a właściwie luźny kross, z długimi podbiegami, zbiegami oraz serią przebieżek na zakończenie.