Przyczajona forma

Zachęcony dobrym samopoczuciem na treningach TLT, postanowiłem podjąć pełen dystans podczas Hybrydowej edycji Gdańsk Maraton. W pierwszej kolejności jako pacemaker dla Tommibagins.pl, w drugiej jako maratończyk chcący odhaczyć choć raz w roku przyzwoity wynik na bezwzajemnie uwielbianym dystansie.

Jak wyszło – jeśli do tej pory nie wiecie – tragicznie. Tempo wytrzymałem do połówki, ale gdzieś od 17 kilometra już zmiękłem. Nie byłem przygotowany i żadne tłumaczenie że wiatr (był), ciepło (było) czy brak picia (tego nie było:)) nie ma sensu. Wiem jak powinienem się czuć przygotowany do maratonu – tak że 32km w maratońskim tempie łykałem bez nwadaniania, odżywiania, rozgrzewki i w każdych warunkach.

Po spalonym starcie jeszcze bardziej skupiłem się na treningach z gumą i technice. Czasem wrzuciłem kilka przebieżek czy fartlek. Zrobiłem też 3 ciągłe 10-12km po 3:50 – ujdzie, szczególnie przy tak lekkodusznym treningu (poniżej 80km tygodniowo). Przyczajona forma na takim poziomie zadowala mnie zupełnie.

Na horyzoncie brak moich ulubionych startów (Narie, Maraton Solidarności odwołane), więc chcąc nie chcąc odwracam głowę w stronę krótszych dystansów. Piątko, dycho – tak przeze mnie nie lubiane – niebawem znów się spotkamy..