Od początku

Niektóre rzeczy można doprowadzić do takiego stanu, że zamiast je naprawiać, latwiejszym a czasem wręcz koniecznym wydaje się je zburzyć aby zbudować je od początku. Do takiego wniosku doszedłem po warsztatach w Iten: pracę nad ruchem muszę zacząć od nowa.

…what?

Odpowiedź tkwi w materiałach wideo, ostatnie kilkanaście metrów biegu na 1000m. Dowaliłem wtedy do pieca, poczułem znaną sprężynę i urwałem kilka sekund z wyniku. Jednak uważne oko, poza rozchwianą sylwetką, dostrzeże zachowanie kolana w podporze: natychmiast po załadowaniu wystrzeliwuje na zewnątrz. Oznacza to nie mniej, nie więcej, że prawie cały potencjał sprężynowania nie wypycha miednicy do przodu, a dosłownie ucieka bokiem. To co czułem jako dobre sprężynowanie było ledwie namiastką w porównaniu do tego, co powinienem czuć.

Jak daleko poleciałbym, gdyby kolano nie uciekło?

Oraz znacznie ważniejsze pytanie:

Co zrobić, aby kolano nie uciekało?

Odpowiadając złośliwie samemu sobie powinienem napisać:

Na pewno nie robić tak jak dotychczas

Zdecydowałem się więc na przerwę w treningach. Potrzebowałem jej – po pierwsze żeby zrobić kolejną grubą kreskę odzielającą od przeszłości. Po drugie – nie mniej istotne – od 4 tygodni czułem jakieś pobolewanie w podudziach. Niewystarczająco dotkliwe na przerwę w treningach, ale wystarczająco odczuwalne by znów odpytywać wujka google o rysunki anatomiczne podudzia 樂

Po 11 dniach przerwy wyjście na trening to mordęga. Nienawidzę roztrenowań, ale znacznie gorsze są powroty na biegowe ścieżki. Frustracja goni wtedy frustrację, a wspominałem już że mnie powrót do formy zajmował zawsze najdłużej ze wszystkich znanych mi biegaczy?

Znów poświęcam sporo czasu na ruch i poszukiwanie dobrego sprężynowania. Gdzie powinno zaczynać się sprężynowanie, gdzie jest największy potencjał?

w dupie

I to wcale nie jest żart. Jak jednak odróżnić sprężynowanie ze stóp czy z podudzi – które potrafi każdy od napędu z dolnej części pleców? Jak je uzyskać?

Wyłączyć stopy i podudzia z udziału w ruchu

I tak wygląda teraz mój trening. 1-2km truchtu, przerwa i ćwiczenia: bieg z kolanami związanymi przy pomocy gumowej taśmy (floss) czy też masajskie podskoki w miejscu. Pierwsze uczą napięcia i kontroli pośladka w fazie lotu – koniecznego do przejęcia potencjału sprężynowania, drugie – odpowiednio wykonane – pozwalają na odczucie i mocną, bardzo szybką pracę pośladka we wstępnym napięciu. Po każdej takiej mini sesji, pierwsze minuty biegu to bardzo duża swoboda i długie, swobodne susy. Z czasem pośladek się męczy i wraca znana, już nieco mięśniowa i mniej spektakularna praca. To znak że czas na kolejną dawkę ćwiczeń przypominających.

Czujny czytelnik zada wreszcie trzecie pytanie

A co ci przeszkadza że kolano ucieka na zewnątrz, przecież pobiegłeś 1000m w 2:57, to chyba dobrze?

Cóż.. ucieczka kolana w podporze oznacza, że cały ciężar ciała (a im szybciej tym ciężej) przenosi się z grubej kości piszczelowej, na naprawdę cieniutką kość strzałkową, z mocnych i grubych mięśni piszczelowych na cieniutkie i liche mięśnie strzałkowe. To tylko kwestia ilości i wartości obciążeń, kiedy taka konstrukcja zawiedzie (złamania zmęczeniowe, przeciążenia), ale z pewnością znacznie szybciej i przy niższych prędkościach niż w prawidłowym obciążeniu.

Nie rozpaczam z tego powodu. Ten bezbiegowy sezon to bonus dla takich jak ja, biegowych nerdów. Znów wracam do umysłowej, analitycznej pracy nad biegiem, jeszcze bardziej ograniczam kilometraż i skupiam się na tym, co czuję.

A czuję że będzie z tego coś szybkiego 😀