Ile czasu już, Antek, pracujesz nad ruchem? dwa lata? kiedy to się skończy? zobaczymy kiedyś coś sensownego, czy zanim się czegoś nauczysz to już się zestarzejesz?
Te i inne autoironiczne pytania wirują nierzadko jak nieznośne muchy dookoła głowy. Muchy – wiadomo – odgonić się nie da – trzeba ją zabić packą, albo zbliżyć się do kogoś, na kogo owa mucha „przejdzie”. Tak więc zbliżam się do was, niech pytania i odpowiedzi przejdą na Was 😉
Kiedy to się skończy?
Nigdy. Nie skończę pracy nad ruchem, to będzie wieczne gonienie króliczka. Naprawdę wątpię abym kiedykolwiek mógł powiedzieć że moja technika biegu jest idealna. Pracuję nad tym już prawie 2 lata i przez ten czas nauczyłem się, że dialog z własnym ciałem to znacznie lepsza droga do rozwoju niż ignorowanie jego synałów i wykonywanie treningu z planu pomimo bólu czy przemęczenia. Codziennie zadaję sobie pytanie czy ten trening poprawi tylko ego, czy naprawdę przysłuży się ciału. Nierzadko najlepszym wyborem jest zrobienie dnia wolnego czy choćby przełożenie go o kilka godzin.
Czuję że jest coraz lepiej. Krok długi na 190 czy 200cm nie jest już wydarzeniem po którym muszę odpoczywać 2 dni. Na dłuższych odcinkach czy biegach ciągłych swobodnie wchodzi krok 160-170cm na kadencji zaledwie 160kr/min. Co to oznacza? Żeby biegać szybciej, wystarczy „włączyć” szybsze mielenie nogami? Poniekąd tak, ale nie jest to takie proste zagadnienie. Otóż nie mogę zwiększyć kadencji poprzez intencjonalną, przyspieszoną pracę mięśniową – to jest droga powrotna do starego, siłowego ruchu.
W ruchu którego poszukuję, uzyskanie wyższego rytmu jest możliwe tylko przez skrócenie czasu zejścia w dół, zgięcia i skręcenia nogi w podporze (czasu tzw „ładowania”) oraz przyspieszenie przejścia ze stanu napięcia (ten jest w momencie maksymalnego zejścia w podporze) do stanu rozluźnienia, który warunkuje długą fazę lotu po dobrym załadowaniu.
A to już takie proste nie jest i wymaga nieustannej koncentracji. O wszytkim trzeba myśleć, pamiętać i na bieżąco korygować:
Jest co robić 🙂 A skupienie się na jednym powoduje że czasem coś innego wyłazi na wierzch, niczym stopa spod za krótkiej kołdry. Coraz częściej zdarzają się dni, że trafiam i uwierzcie lub nie – żaden but, nawet Nike Vaporfly Next% nie zapewni Wam takich wrażeń. To jakby z każdym krokiem lądować na odskoczni – być może znanej Wam z zajęć WF. Kto zasadził soczystego susa z dobrego naskoku, ten wie o czym mówię.
Kiedy coś sensownego?
W maju zrobiłem sprawdzian na 1km z wynikiem tylko (3:04) Niech wyjaśnieniem będzie krok 196cm przy kadencji ledwie 166(!) Chcę trafić na taki test z mocą i szybkością w nodze, liczę na wynik w okolicach 2:50.
Ostatni rok pokazał że nawet z małą objętością treningową jestem w stanie zbliżyć się do swoich starych życiówek na długich dystansach. W Poznaniu przecież nabiegałem <2:44 truchtając ostatnie kilometry po 4:30!, a przed fajną życiówką w półmaratonie ochroniła mnie już tylko głowa.
Naturalnie chcę poprawić wyniki na tych dystansach, właśnie przez pracę nad ruchem. Wizytówką tej pracy będzie poprawa wyniku na 1km, kolejne próby jeszcze w czerwcu.
edit. po kilku miesiącach przerwy od yogi, popróbowałem pozycji „psa z głową w dół”. Oczywiście jest sporo do poprawy, ale szczerze – myślałem że będzie dużo gorzej 🙂