Przedformie

Prowadzenie na 80 minut w półmaratonie dało mi do myślenia. Nie robiłem przecież żadnych specjalnych treningów pod półmaraton, przekroczenie nawet 20km to w minionym kwartale rzadkość, do tego występująca w przerywanym na postoje i sweet focie biegu. Tymczasem po jednym podbiciu akcentem 7x1km pobiegłem ze średnią 3:44, a poziomem zmęczenia bliżej było mi do mocnego biegu ciągłego, aniżeli do niemal maksa na zawodach. Myślę sobie, że gdyby jakieś zawody czekały za pasem, byłbym w stanie zbliżyć się ponownie do 77 minut. Słowem – utrzymuję się w stanie gotowości do wyostrzenia na wypadek wyścigów.

Postanowiłem więc skupić się jeszcze bardziej na mojej pięcie achillesowej – czyli na szybkości. W moim wydaniu realizowanej wyłącznie za „przyzwoleniem” ciała – czyli uczuciem gotowości na duże przeciążenia które jej (szybkości) towarzyszą. Oznacza to literalnie chęć zmiażdżenia wyimaginowanej sprężyny powięziowej podczas lądowania. Na szybkich odcinkach staram się najpierw uzyskać maksymalne „miażdżenie”, dopiero potem włączam kadencję. Podejmuję wysiłek na odcinkach 200, 300 metrów, lub odmierzany czasem – 20, 30 sekund, rzadziej 1 minuta.

Tempa poniżej 3:00 są uzależniające. Na tyle mocno, że po kilku treningach rzuciłem Tomkowi wyzwanie na dystansie 1000 metrów. Uwierzycie, że nigdy nie pobiegłem kilometra poniżej 3 minut? Obrałem to cel minimum, na pierwszym miejscu oczywiście zwycięstwo i chwała.

Ramię w ramię.. tylko na na starcie. Po chwili oglądałem już tylko plecy

Tomek nie pozostawił wątpliwości, że jest w życiowej formie i po prostu szybszy. Skończył w 2:48, 16 sekund przede mną. Nie będę tu tłumaczył że mi nie poszło, że właściwie zapomniałem o poprawnym ruchu i pobiegłem jak bez głowy. Bo nawet gdybym zrobił wszystko jak trzeba – nie pokryłbym 16 sekund różnicy. Pozostaje trenować i liczyć na lepszy rezultat rewanżu w przyszłości. Przegrana obliguje mnie do stawienia się na kolejnym wyścigu na dystansie 5km, ale w tej chwili nie czuję się gotowy na rywalizację o wynik grubo poniżej 17 minut. A może dla odmiany pościgamy się w maratonie, co? 