Nie napracowałem się w kwietniu. Tak biegowo jak i skrobiąc wpisy na blog, który powoli zaczął pokrywać się coraz to grubszą warstwą kurzu. Bo i o czym tu pisać? 10 rad jak biegać bez celu? 5 najlepszych patentów na treningową maseczkę? No way! Po kilku latach wciąż nie mam pewności jaki jest ten blog, ale na pewno nie taki:)
Udało mi się wrócić na w miarę regularny system treningu. Co 3-4 dni wypada dzień wolny – czasem zaplanowany i solennie postanowiony, innym razem przegrywam walkę z budzikiem ( a tę przegrywam ostatnio wyjątkowo często ) Taki wentyl bezpieczeństwa sprawia, że każdy krok biegowy jest przyjemnością, a nie zmaganiem się z chronicznie zbolałymi tkankami.
Akcenty podejmuję dość elastycznie – czyli nie chce mi się => nie cisnę dlatego że jest tak w planie. Mimo to, w kwietniu wpadło kilka akcentów typu dwusetki, zabawa biegowa czy nawet kilometrówki. Na koniec kwietnia zanotowałem niespodziewany spadek wydolności. Spadek – czyli z trudem podjąłem 13km biegu ciągłego po 3:55/km. Skąd wiem że spadek? – Tydzień później wpadł półmaraton po 3:44/km. Sam półmaraton to osobna historia, i czekam na relację Bagginsa, ja wystąpiłem tam tylko w roli towarzysza-pacemakera:)
Nie ustaję też w mozolnej pracy nad mobilizacją stawu biodrowego. Elastyczne taśmy którymi pętam kolana na rozgrzewce robią dobrą robotę. milimetr po milimetrze, włókno po włóknie, stopień po stopniu – moje stawy biodrowe zyskują coraz więcej swobody. Niedoścignionym wzorem mobilności (daleko nawet przed kenijczykami) pozostaje mój dwuletni synek – Gniewko, który potrafi stanąć w szerokim rozkroku, a następnie w nim przykucnąć aby przenosić ciężar ciała z jednej nogi na drugą – jak na tytułowym zdjęciu. Zachęcam Was do wypróbowania, ale nie zdziwcie się gdy w przysiadzie nie będziecie się w stanie ruszyć w żadną stronę. W takiej pozycji potrzeba trochę czasu i powolnych delikatnych ruchów aby mięśnie „puściły” 🙂
Wreszcie w ostatnich dniach spróbowałem się przeprosić z kadencją biegu. Do tej pory nawet prędkości rzędu 3:10/km uzyskiwałem długim na 180-190cm krokiem, ale z częstością ledwie 160-165 kroków na minutę. Do uzyskania wyższej kadencji potrzebowałem szybszego rozluźnienia w biegu. Udało się to uzyskać – w tempie 172 kroków/minutę pofrunąłem 2:45min/km sadząc ponad dwumetrowe susy! Spodobały mi się te prędkości i w najbliższych tygodniach położę nacisk właśnie na taką pracę – luźne biodro, wysoka kadencja, długi krok!