Nike Zoom Fly 3 – pierwsze wrażenia

Przymierzyłem but na lewą nogę i wstałem. Poczułem idealne dopasowanie i zniewalającą wręcz miękkość. Wytrzeszczyłem oczy i powiedziałem entuzjastyczne:

O kurwa

Założyłem but na drugą nogę i wymknąłem się na przebieżkę po Manhattanie. Wróciłem po chwili z jednym tylko przesłaniem do obsługi sklepu „Shut up and take my money” – ale przetłumaczyłem to na ludzkie „Biorę!”

Emocje, wrażenia, wygląd to coś o wiele bardziej poczytniejszego niż suche dane techniczne z kilkoma akapitami opisującymi że jest OK.. Na pełną recenzję przyjdzie czas później – po miesiącu czy 2 używania. Ale nie chcę też powstrzymywać się przed podzieleniem się z Wami pierwszym wrażeniem, które za kilkadziesiąt dni z pewnością się rozmyje.

Odłóżmy na bok wagę, dropy, grubość podeszwy – czy komuś to potrzebne? Rzecz absolutnie najważniejsza – ZumFlaje są bardzo – bardzo (mówiłem już że bardzo?) wygodne. Gdy byłem pytany o radę „jakie buty do biegania kupić” – odpowiadałem „wygodne” i dopowiadałem, że żadne buty biegowe nie dają wrażenia takiego dobrego dopasowania do stopy jak Najki. Tu nic nie zmieniło się od 2013 roku, gdy kupiłem pierwsze i jedyne do tej pory „najacze” – model Lunarswift. Zawsze gdy mierzyłem najki, czułem jakby ktoś wyprodukował but idealnie na moją stopę. Nie inaczej jest tym razem.

Cholewka przypomina budową dwuwarstwową skarpetę i dokładnie tak wygląda zakładanie buta i jego dopasowanie do stopy. Mam wrażenie że sznurówki są wręcz zbędne.

Wygoda – jest. Dopasowanie – jest. Pora na najważniejsze – wygląd!

Nie można nie zwrócić uwagi na oczojebną zieleń i naprawdę grubą podeszwę. Do tego awangardowa pięta zakończona zadartym nieco w górę kolcem.. But zdaje się wpasowywać bardziej w powracający do łask trend „ugly shoes” niż minimalistyczne wymagania stawiane butom startowym. Mimo to prezentuje się naprawdę świetnie – a przecież wiadomo – co się nie nabiega to się dowygląda

Na koniec zupełnie nieistotne 😉 – wrażenia z biegu

Miękkość odczuwalna w marszu nie zmienia się w biegu. Jest bardzo wygodnie, przytulnie i pewnie. W biegu nie ląduje na piętę, więc nie korzystam z zalet wbudowanej w podeszwę sprężynującej płytki. Nie czuję aby but dawał jakiegoś dodatkowego kopa, ale nie ogranicza sprężystości którą generuję z ciała – nie blokuje pięty ani pronacji. Nie doszedłem też do szybkości przy której przeciążenia zmiażdżyłyby piankę do chwilowej twardości. Zazwyczaj w przypadku butów startowych jest tak, że dopiero powyżej pewnej prędkości rzędu 4:00 but „zaczyna pracować” Zumflaje nie mają takiej granicy – czy biegam po 6:00/km czy po 3:20/km – niezmiennie czuję komfortową, uzależniającą miękkość.


Update: Po 800km przyszła pora na pełną recenzję