Kenia – Iten dzień pierwszy

Podróż do Iten z Nairobi zajęla nam prawie 10 godzin. Ruch na tej trasie jest niebywały, a Kenijczycy wyprzedzają prawie cały czas. Nieraz serce podchodziło mi do gardła, gdy widziałem jak niewiele brakuje do wypadku – przynajmniej tak mi się wydawało. Jednak wszyscy kierowcy współpracują ze sobą na drodze i wszyscy jakimś cudem dojeżdżają. Na 350 kilometrowej trasie nie widziałem ani jednego wypadku.

Pierwszy trening biegowy zaplanowaliśmy na 10 rano, dzięki czemu każdy mógł się wyspać. Założyliśmy, że będzie to spokojna dyszka. Kiedy na 3 kilometrze złapałem czas 3:51, wiedziałem że musimy zwolnić – pierwszy dzień na wysokości to nie czas na takie wysiłki.

Z ciekawości, mierzę saturację krwi tlenem – przy użyciu telefonu komórkowego. W Gdańsku mam zazwyczaj 100%. Kładąc się spać, zanotowałem 89%. Przed biegiem już 95%. Oznacza to, że występuje już jakaś adaptacja do tej wysokości (2400m npm). Ogólnie – im jest wyżej, tym mniej tlenu w powietrzu – a zatem we krwi, co obniża możliwości wysiłkowe. Monitorowanie nasycenia krwi tlenem pozwala ocenić poziom adaptacji – im bliżej 100% tym lepiej.

Po rozbieganiu wybraliśmy się na spacer na skraj Wielkiego Rowu Afrykańskiego, oraz legendarny stadion Kamariny. Stadion jest niestety rozkopany, ale wszyscy zauważyliśmy, że dałoby się to uprzątnąć w kilka dni. Jednak lokalni biegacze nie chcą się za to zabrać.

Wracając, wstąpiliśmy do baru na ciapati i podłączyć się do WiFi. Nasza grupa wzbudzała niemałe zainteresowanie wśrod lokalnej społeczności, szczególnie dzieci.

Niektóre zawitały na nasze podwórko, gdzie bawiły się i dokazywały do zachodu słońca:) My w tym czasie uczestniczyliśmy w pierwszych zajęciach yogi.