SRT – przesilenie jesienne

4:20 rozbrzmiewa budzik. Najcichsza, najdelikatniejsza melodia. Odtworzona podczas rozmowy jest prawie niesłyszalna. W pomieszczeniu nie budzi nikogo poza mną.

Otwieram jedno oko. Drzemka

4:30. Drzemka

4:40 ubranie się i wyjęcie z domu zajmuje 30 minut. Nie chce mi się wychodzić. Na dworze przywitał mnie mrok i deszcz. Wróciłem do domu pod pierzynę.

Z moimi treningami jest ostatnio raczej kiepsko. Mimo zmniejszenia objętości, wydłużenia snu, czuję mocny spadek formy. Tętno zarówno na treningach jak i podczas snu jest zauważalnie wyższe, a w nogach nie czuję lekkości. Przeciwnie – każdy kilometr pokonany poniżej 4 minut kosztuje mnie sporo wysiłku fizycznego i psychicznego. 

W ubiegłym tygodniu planowałem 2 mocne jednostki: 3x5km w środę oraz 30km BNP. Chcialem mocno i szybko, chciałem zostawić płuca i serce na drodze. Niestety – na ostatniej piątce literalnie opadłem z sił. Zamiast średniej <3:40 ledwie mieściłem się w czterech minutach. Nie czuję przyzwolenia na usprawiedliwienie się wiatrem, gdyż tętno średnie na tym odcinku było najniższe.

Przeczuwając że coś jest nie tak, w niedzielę rozpocząłem tempem bardziej asekuracyjnym, pierwsze 12km tylko poniżej 4:00. Następne 9km po 3:45-50 „prawie” wyszło, gdyby nie walka z wiatrem, który dosłownie stawiał w miejscu. Niestety – nie miałem sił, by ostatnie 9km pokonać w zakładanym~ 3:40. Z narastajęcym rozczarowaniem walczyłem obojętnymi nogami o każdą sekundę. Nie było „z czego” przyspieszyć. 

Próbując dojść przyczyny, znajduję coroczny problem w moim dzienniku treningowym. Przesilenie jesienne dopada mnie co roku – skutek krótszych dni, niższych temperatur i przygotowywania się organizmu do trybu zimowego. Wiem też, że objawy są identyczne jak przetrenowanie, które nietrudno w moim przypadku zarzucić – dużo, często, szybko, mało snu. 

Aby zakończyć ten wpis miłym akcentem – weekend spędziliśmy z E. w Ośrodku Przygotowań Olimpijskich w Cetniewie. Wygralem ten pobyt jako najszybszy zawodnik z trójmiasta w XXIII Maratonie Solidarności. Dopisała pogoda, dopisała kuchnia zdolna zapokoić podniebienie i apetyt sportowców:D. To nasz drugi wygrany pobyt w tym miejscu i jeszcze powalczę, by nie był ostatnim:)