Bośnia i Hercegowina

Znakomita większość notatek na tym blogu dotyczy biegania. Nie chcę dzielić się ze światem całym prywatnym życiem – chyba że jest to coś wyjątkowego. Właśnie skończyliśmy dwutygodniowe wakacje w Bośni i Hercegowinie, które zaskoczyły, zachwyciły, a momentami nawet wystraszyły. Zapraszam do relacji – będzie długo i kręto jak na Bośniackich drogach. Pojawią się pro-tipy i prawdy objawione – ale mam nadzieję że będzie choć trochę ciekawie.

#protip #reklama

Dojechać do Bośni można na bardzo wiele sposobów. Jedną drogą jest szybciej, inną taniej. Nie śmiem wam doradzać trasy, do tego każdy podchodzi inaczej. Nie postąpicie jednak najgorzej, zahaczając po drodze o Wiedeń. Zwiedzić stolicę w jeden dzień nie jest możliwe, lecz przejeżdżać obok i nie spróbować apfelstrudel to przewinienie ciężkiej kategorii.

DSC_0310

Jedna z wielu zachwycających fontann w Stolicy Austrii

DSC_0324

Po apfelstrudel – spacer wzdłuż Dunaju:)

Dla podróżujących z północy Polski, Austria to dość dobra lokalizacja na międzylądowanie – nocleg. Serdecznie polecam Gastehaus Mariola w miejscowości Wulkaprodersdorf . Lojalnie ostrzegam – gościnność gospodarzy oraz uroki okolicy mogą Was zatrzymać na dłużej niż jeden dzień. Jest to również doskonałe miejsce na krótszą i dłuższą poranną przebieżkę wśród skąpanych we wschodzńcym słońcu, austriackich winnic:

okolice Wulkaprodersdorf – winnice i niekończące się, rzadko uczęszczane drogi.

 

Jedzenie

Każdy – dosłownie każdy, zapytany o flagowe danie w Bośni i Hercegowinie odpowiadał CEVAPI – czyli grillowane kiełbaski z wołowiny, ewentualnie wołowiny z jagnięciną. Próbowaliśmy kilka razy i nie byliśmy zachwyceni. Jestem daleki od mówienia co i komu ma smakować, ale w kuchni poszukuję(my) atrakcji dla podniebienia i powonienia, a nawet dotyku. Słony smak kiełbasek tych wrażeń nam nie dostarczył, ale już choćby podawana wraz z nim lepinja (bułka) – owszem:) A jeśli wraz z nią serwowano kajmak – byłem w siódmym niebie.

Pozostałe dania bardziej trafiały w nasze gusta. Begowa czorba, mini pierożki – klepe, rodzaj racuchów – ustipci, japrak, punjena dolma, jagnietina spod saca. Do wszystkich posiłków podawano nam świeżo upieczony, pokrojony w grubaśne kromki chleb – gratis! I donoszono nowy koszyk, gdy tylko poprzedni się kończył:) Surówki przygotowywano zawsze na bieżąco, a wiedzcie, że dojrzewające w pełnym słońcu, bośniackie warzywa mają zupełnie inny smak, niż dyskontowe roślinki wyhodowane w sztucznie oświetlanych halach.

Zwyczajne i proste – Ustipci. Nic więcej nie trzeba:)

Na osobny akapit zasługują piekarnie. Zachodzę w głowę jak to możliwe, że takie wypieki jak burek czy sirnica jeszcze nie są spotykane w Polsce. Tego nie można przestać jeść, a piekarnie (Pekary) są dosłownie za każdym rogiem. Czynne często całą dobę!

Podróżowanie po Bośni

Jazda samochodem po Bośni nie jest prosta – dosłownie i w przenośni. Drogi są często w kiepskim stanie, wąskie, popękane, kręte i momentami niezwykle strome. Podjazdy potrafią ciągnąć się kilkanaście kilometrów, skutecznie testując wydajność układu chłodzenia. Zużyte opony trzasną, gdy niespodziewanie skończy się asfalt – a to się zdarza – jak choćby w drodze do parku Blidnije. Nie radzę też wybierać się z pustym bakiem – trafialiśmy na drogi, gdzie stacji paliw nie widziałem przez grubo ponad 100 kilometrów.

Jeśli jedziecie suvem, uważajcie w Sarajevie. Uliczki na zboczach okalających miasto wzgórz są tam tak wąskie, że możecie nie zmieścić się w zakręcie – ślady zdartego lakieru i ubytki w elewacjach zabudowań są dowodem wielu nieudanych prób.

Inne zagrożenie to sami kierowcy. Często można natknąć się na nieprzemyślaną brawurę – wyprzedzanie tuż przed zakrętem jest codziennością, zaś używanie kierunkowskazów to rzadkość. Do zwykłych widoków można też zaliczyć samochody w fatalnym stanie technicznym bez tablic rejestracyjnych.

#protip

Warto w mapach google na smartfonie zapisać obszar Bośni do pamięci offline. Unikniecie błądzenia – nawigacja sprawuje się w miarę dobrze. Czasem brakuje ronda, nie pokazuje też pasów ruchu, ale lepsze to, niż nic.

Atrakcje

W czasie wakacji odwiedziliśmy Mostar, Banja Luka, Travnik, Jajce, Sarajevo. Na pewno nie wyczerpaliśmy wszystkich atrakacji – szczególnie w Sarajevie i Mostarze. Największe wrażenie zrobił na nas Mostar, który – niestety – odwiedziliśmy już na samym początku.

DSC_0362

Najsłynniejszy i najpiękniejszy most w Mostarze, wizytówka miasta. Codziennie odwiedzają go tłumy turystów. Widok z niego jest bajeczny

DSC_0345

To właśnie widok z mostu w Mostarze

DSC_0382

Blagaj – Klasztor zakonu derwiszów. Nieco tajemniczy ale zachwycający. Jednak mnie najbardziej utkwiły w pamięci świeże figi sprzedawane po drodze za bezcen, schłodzone krystalicznie czystą wodą:)

DSC_0384

Wodospady Kravica. Miejsce, które jest piękne na widokówkach. W rzeczywistości tłumy turystów odwiedzających to miejsce uniemożliwiają zaznanie błogiego relaksu, na który nastawiamy się oglądając piękne zdjęcia. Niemniej – miejsce warte odwiedzenia, szczególnie w przypadku upałów:)

DSC_0425

Park Narodowy Blidnije. Niech nazwa Park Was nie zwiedzie – niewielka ilość szlaków, długich, niedostępnych i nieopisanych sprawia, że jest to miejsce raczej na ekstremalną wyprawę, niż sielankową, rodzinną wycieczkę. Warto odwiedzić ze względu na widoki, ale bez namiotu, zapasu jedzenia i wody, nie decydowałbym się na wspinaczkę:)

DSC_0499

Aquapark miejski w Banja Luka. Doskonałe miejsce na rodzinny relaks, szczególnie na wypadek upałów.

DSC_0689

Aquapark w Sarajevie. Największy otwarty, na jaki trafilismy w Bośni. Miłym zaskoczeniem jest, że w takich miejscach nie wydamy majątku na lody, colę czy pizzę. Płaci się prawie tyle, ile w normalnym sklepie:)

DSC_0542

Wodospad w miejscowości Jajce. Wstęp na platformę widoczną na zdjęciu jest płatny, ale wrażenia – niezapomniane!

DSC_0555

Całkiem zwyczajny piknik rodzinny, z całkiem zwyczjnie pieczoną jagnięciną na obiad:)

DSC_0606

Panorama Sarajeva – widok z Yellow Bastion

DSC_0608

Uliczki w centrum Sarajeva.

Historia

Nie sposób nie zauważyć śladów niedawnej wojny. Wszechobecne cmentarze i ślady kul w elewacjach budynków to milcząca i wymowna pamiątka. Zgodnie postanowiliśmy nie dokumentować tego na zdjęciach – i Was też zachęcam do wykazania delikatności w tym temacie.

Noclegi – enjoy

Temperatura na zewnątrz 43 st C, brak wiatru. Po 3 godzinach jazdy krętymi drogami docieramy do ośrodka, który miał być oazą spokoju i ochłody na najbliższe dni. Po wyjściu z samochodu uderzenie gorąca staje się nieznośne i wycieńczające.

Recepcjonista otwiera drzwi maleńkiej, drewnianej chatki. Wewnątrz panuje zaduch i choć trudbo w to uwierzyć – jest jeszcze goręcej. Jedno nieotwierane okno jest pozbawione zasłon. Na betonowej podłodze leży wydeptany dywan. Brak toalety, umywalki, gniazdek, szafy. Jedyne wyposażenie stanowią przykrótkie łóżka, z cienkimi, wysiedzianymi materacami. Recepcjonista wręcza mi klucze i rzecze:

Enjoy

Podobnie nacięliśmy się w hotelu Bielašnica pod Sarajevem – który zamiast kusić 4 gwiazdkami, powinien zostać zamknięty do remontu. Nie przesadzam – dziury w podłogach, wypadające gniazdka elektryczne, drzwi windy zamykające się podczas wchodzenia, czy pleśń w łazience. W basenie rozciąłem sobie stopę o uszkodzone kafelki!

#reklama

Naturalnie takie przypadki nie są regułą – chociażby w Mostarze w Willi Hum ugoszczono nas jak rodzinę, nie anonimowych turystów. To miejsce polecam Wam z całego serca – właściciel poza zapewnianiem noclegu i śniadania, pokazał dobry sposób zwiedzania miasta i okolicznych atrakcji. Gdy wybieraliśmy się gdzieś dalej, rysował odręcznie mapkę ze wskazówkami!

Bieganie

Krajobrazy w Bośni i jej egzotyka umilają każdy trening. Nie ma znaczenia, czy to dłuższa wycieczka, czy szybka przebieżka – z takimi widokami naprawdę przyjemnie się zmęczyć. Popularne trasy wyszukiwałem na strava heatmap, jednak więszość treningów to „tam i z powrotem” bądź kręcenie kółek. Nie odważyłem się wybrać w góry – stromizny skutecznie mnie odstraszyły. Jeśli ktoś będzie bardzo zdeterminowany – podpowiem konkretne pętle na których realizowałem biegi ciągłe i długie interwały w Mostarze i Banja Luce.

DSC_0364 (1)

Na zakończenie treningu w Mostarze – chłodzenie nóg błękitnych wodach rzeki Neretwy:)

Czy warto?

Jeżeli po powyższym wpisie macie wątpliwości – powiem krótko: WARTO! Lecz nie przejazdem, na chwilę. Dajcie sobie czas na poznanie tego niezwykłego kraju i jego uroków. Oprócz tych wszystkich zachwycających atrakcji, ujęło nas jeszcze jedno – ludzka życzliwość. Za każdym razem, gdy znaleźliśmy się w trudnej sytuacji, natychmiast pojawiał się ktoś gotów zaoferować pomoc. Zgubione kluczyki na basenie? nawet nie zdążyłem zacząć się martwić, a już miałem je z powrotem. Kłopoty żołądkowe? – szef willi gotów był biec do apteki po lekarstwa i sam za nie zapłacić. Byłem poruszony tą bezinteresowną serdecznością – w obcym przecież kraju.  Ja się zakochałem i momentami myślę: „rzucić wszystko i pojechać do Bośni”