SRT – niespodzianka

SRT – czyli Szybki Raport Treningowy 🙂

W piękny niedzielny poranek deptak nadmorski opanowali triathloniści. Wprawdzie zablokowano tylko kilkuset metrowy fragment, jednak dla mnie oznaczało to zgiełk, tłumy i rozproszenie. Nie chciałem też demotywować swoim tempem zawodników, dla których był to ważny start.

Wybrałem więc bieg przez miasto. Rankiem jeszcze nie zatłoczone, mimo to musiałem zatrzymać się kilkakrotnie na przejściu dla pieszych. Te przymusowe odpoczynki postanowiłem rekompensować sobie podbiegami.

Jeśli myślicie, że poszedłem na łatwiznę – zachęcam do spróbowania: Na początek ponad kilometrowy podbieg na Morenę ulicą potokową. Przyznam, że na osiedlu już głośno świszczałem. Odpoczynek w zbiegu do ulicy Kartuskiej. No ale ponieważ to zbieg, to można przyspieszyć – przez co nie odpocząłem prawie wcale. Do tego nogi nie współpracowały, i zamiast płynnych susów sadziłem sztywne, hamujące kroki.

Kolejny kilometrowy podbieg ulicą łostowicką wydaje się łatwiejszy.. Dla oka. Wtoczyłem się z trudem, bez satysfakcji. Konsystencja mięśni nóg zaczęła przypominać plastelinę.

Długi zbieg aleją Havla to powtórka z fatalnego stylu – sztywne nogi bezwładnie wbijające piętę w chodnik. Ciało zamiast korzystać ze sprężystości, nie może złapać rytmu. Bardziej przypomina to niekontrolowane konwulsje niż krok biegowy.

Po 12 kilometrach dotarłem do zbiornika retencyjnego przy ulicy augustowskiej. Okalająca oczko, prawie płaska pętla ma 500 metrów długości. Dokręciłem brakujące do minimum (20km) niedzielnej przyzwoitości 8 kilometrów w tempie WB2 (u mnie ok 3:45-50). Ostatnie 2 okrążenia poszła mi krew z nosa – nie wiem, dlaczego. Postanowiłem zmykać, zanim mogłaby się zrobić z tego sensacja. Bieg zakończyłem po 22 km, a cały tydzień to dawno już nie nabiegane 130 kilometrów.

Moc tego niepozornego (ledwie 2km podbiegu i 8 km drugiego zakresu) treningu poczułem dopiero wczoraj. Na porannym rozruchu nogi ciągnęły przy każdym kroku.


Tytułowe zdjęcie to 2kg truskawek. Niby są dobre dla biegaczy, ale czy w takiej ilości? 🙂 Niestety kończy się sezon na te owoce, więc nie żałuję sobie:)