XIX Bieg o Kryształową Perłę Jeziora Narie

Trudno znaleźć jakiś punkt zaczepienia do relacji z tego biegu. Zwykle podczas zawodów coś się wydarza. Pozwala to krążyć wokół jakiejś myśli przewodniej (kupa, upał, albo jejku jak cierpię). Niestety – wszystko wyszło jak trzeba. No – może jedno się nie udało – miejsce. Przybiegłem czwarty.

Wymyśliłem sobie, że wygram. Solidnie przepracowana zima, rekordowy maraton na wiosnę. Do tego miałem za sobą 2 miesiące treningu szybkości. Na liście startowej wypatrzyłem potencjalnych rywali – Wojtka Kopecia i Bartka Mazerskiego. Doskonali zawodnicy, których ostatnia dyspozycja wyglądała na „wyciągnięcie ręki” lub raczej nogi.

Punktualnie o 10 wystartowaliśmy. Zamiast standardowej temperatury w okolicach 30ºC w Kretowinach panował przyjemny chłód z podmuchami wiatru. Zaraz po starcie Wojciech Kopeć pokazał wszystkim plecy i to był ostatni raz, kiedy go widziałem. Tyle w temacie walki o zwycięstwo:)

Tymczasem biegłem spokojnie (3:40-55/km) z Bartkiem Mazerskim. Wkrótce dołączył Stanisław Chomyn (Pomysłodawca biegu) i atmosfera zrobiła się wręcz sielankowa. Biegi, żarty, nawet śmiechy. Biegłem piąty i ani myślałem walczyć o pozycję na tym etapie. Zamiast tego leniwie podejmowałem podbiegi, a na zbiegach pozwalałem działać grawitacji. Spokojne słowa Bartka by się nie podpalać, zrobić dobry trening na pewien czas wyłączyły we mnie chęć rywalizacji.

Na 17 kilometrze skończył się asfalt. Biegłem już sam. Bartek urwał właściwie nie wiadomo, kiedy. Może to była jego taktyka? – uspokoić rywali, niepostrzeżenie uśmiercając w nich chęć walki? 😉

Po wbiegnięciu na drogę gruntową widziałem już tylko sylwetki zawodników gdzieś na horyzoncie. Szarpnąłem – czułem spore pokłady energii i gotowość na zaatakowanie Naryjskich górek z zuchwałością, butą.

Foto_Jan Chmielewski@DSC05466

Tym razem odcinek trasy pieszczotliwie zwany Saharą nie spowodował dekompozycji pokładów motywacji. Napierałem jak zły – lecz wciąż – łagodnie pod górę, wściekle acz płynnie w dół. Pozwoliło to na zmienienie czwartego zawodnika na 23-4 kilometrze.

Prawie do samej mety widziałem gdzieś przed sobą plecy Bartka Mazerskiego. Wiedziałem też, że dla mnie gra toczy się już wyłącznie o dobry wynik. Mogłem też spokojnie zwolnić i kontrolować pozycję – ale czy po to tam pojechałem?

Tak się rozpędziłem, że ledwie wszedłem w zakręt przed ostatnią prostą. Napierałem do samej mety, każdym krokiem.

DSC_4005

Czas 1:58:42 w porównaniu do ubiegłorocznego rezultatu wydaje się kosmiczny. Średnie tempo 3:45 na krosowej, trudnej trasie to dla mnie świetny wynik. Duży wpływ na niego miały warunki pogodowe, ułatwiające szybkie bieganie.


Bieg o Kryształową Perłę jeziora Narie wrył się na stałe w mój kalendarz. Na szansę walki o wygraną znów muszę poczekać rok:) Czy wreszcie się uda?

Galerie: