SRT – majówka

Majówka upłynęła pod znakiem interwałów. To rodzaj treningu za którym niespecjalnie przepadam – wolę zmęczyć się kompleksowo – np długim BNP. Po interwałach zawsze czuję się trochę „niedogotowany” Może zbyt wolno je biegam?

Ostatnia niedziela kwietnia to 4x3km. Klasykiem jest 3x3km, ale mnie zależało na nieco większym przebiegu tego dnia. Przyjąłem, że tempo ok 3:30 będzie właściwym, ale po zakończeniu biegu nie czułem zmęczenia.

Trzy dni później podjąłem kilometrówki. Chcąc łamać 34 minuty na 10km postanowiłem zaatakować je w tempie 3:24, lecz na krótszej, dwuminutowej przerwie. Udało się, a tętno bardzo szybko wracało do normy. Na przyszłość mogę więc przyspieszyć, bądź skrócić jeszcze czas przerwy.

Na zakończenie przyplątał mi się ból w pośladku. Dziś wróciłem z biegania po dosłownie kilku krokach. Rozciągam, masuję, głaskam. Zobaczymy, co będzie dalej.