Kolejny raz nie udało mi się zaliczyć okresu orki – czyli tego, w którym głównym akcentem były dwa treningi w tygodniu po pofałdowanym, pagórkowatym terenie. Wciąż trudno mi się do nich przekonać, a w tym sezonie, gdy podczas pierwszego krosu pośliznąłem się tak, że zraniłem kostkę w jednej stopie, a w drugą uderzyłem tak, że czułem ten upadek jeszcze co najmniej przez 3 tygodnie. Krosy są świetnym środkiem treningowym, ale realne ryzyko kontuzji nie ułatwiało mi ich systematycznej realizacji, i byle dodatkowa przeszkoda (deszcz, przymrozki) przechylała szalę w stronę bieżni w siłowni. Pomyli się jednak ten, kto powie, że ułatwiałem sobie zadanie – opisałem już, jak syntetyzowałem „leśne” zmęczenie na automacie.
Oprócz krosów, starałem się też wychodzić na wycieczki biegowe +30km, co udało się zrobić 4 razy – również mniej, niż planowałem.
No i ćwiczenia uzupełniające na siłowni – jesień rozpocząłem z męczącymi sesjami 2x w tygodniu.Choć odnotowałem „jakiś” progres, to nie mogę zaświadczyć go ciężką, systematyczną pracą.
Bieżący tydzień postanowiłem już przełączyć się na inny rodzaj treningów. Motorem rozwoju będzie mój ulubiony Bieg Ciągły w drugim zakresie, wspierany przez Siłę Biegową, którą pobiegłem dziś. Jeśli ktoś zastanawia się jak przyspieszyć swoje bieganie, powinien zwrócić uwagę na systematyczną pracę na tym polu. Treningi szybkościowe są budujące, ale dopiero „podkład” z Siły Biegowej” robi z nich maszynę do rozwoju wydolności!
10 serii skipów A na 150 metrach podbiegu pokazało mi poziom siły, a właściwie słabości biegowej. Każdy z odcinków kończyłem w wolniejszym rytmie, niż go zaczynałem, a kolana byłem w stanie unosić jedynie do poziomu. Jutro rano biegnę kilkanaście kilometrów tempem poniżej 4:00, i dzisiejszy trening na pewno ułatwi mi to zadanie.