II Włocławek Półmaraton – relacja

Dwunasty kilometr wyścigu, biegnę na siódmym miejscu. Tempo wolniejsze niż zakładałem, nie dodaje mi motywacji, podobnie jak plecy zawodników kilkadziesiąt metrów przede mną, wydają się być poza zasięgiem. Podmuch wiatru na moście Rydza Śmigłego jest tak zimny, że trudno złapać oddech. Zaczynam godzić się z tym, że nikogo już nie wyprzedzę, a miejsca zostały rozdane już na pierwszym kilometrze.

Na miejsce startu – Włocławski stadion OSiRu, przyjechaliśmy kilkadziesiąt minut przed startem. Tak naprawdę wcale nie spieszyło mi się na rozgrzewkę – temperatura 5°C zniechęcała do jakiejkolwiek aktywności. Lecz stanie w miejscu też nie poprawiało sytuacji, więc potruchtałem dookoła bieżni, stopniowo pozbywając się kolejnych warstw odzieży, dochodząc do stroju startowego. Było zimno, ale czułem, że letnia wersja ubioru wystarczy na półmaratoński wyścig.

image

Zawartość pakietu startowego - wszystko co trzeba, i czarna koszulka, która bardzo przypadła mi do gustu

Na linii startu nie było tłoku, więc z radością ustawiłem się „w czubie”. Zamieniłem jeszcze słowo z Markiem Wilczurą, który zapowiedział, że przybiegnie na metę nie później niż 5 minut za mną. Czy dotrzymał słowa? Za chwilę mieliśmy się przekonać.

Pierwszy kilometr pobiegłem w 3:40, czyli 2 sekundy za wolno, ale planowałem przyspieszyć po trzecim tysiączku. Na drugim stawka rozciągnęła się na tyle, że biegłem sam, i wcale nie przychodziło mi to łatwo, tak jak próba przyspieszania. Biegłem komfortowo, ale jakoś nie mogłem przyspieszyć – przed połową dystansu nie chciałem szarżować, więc „zgodziłem się” na tempo ~3:42. Trasę licznie oblegali kibice, co przy panujących warunkach na pewno nie było przyjemne, a wśród nich wielokrotnie mijałem „prywatny doping” rodziny E. Naprawdę dali z siebie wszystko, pojawiając się na trasie trzykrotnie! Dziękuję!

Tym trudniej było mi przełknąć gorycz porażki, którą czułem wbiegając na most nad Wisłą. A za nim – kolejny podbieg i nawrót, ponownie nad smaganą wiatrem Wisłę. Oddychanie bolało, ale strata do biegaczy przede mną zaczęła topnieć. Na ok 15km krzyknąłem do Marka – „Gonię” (miał przybiec za mną, a którego dopiero miałem wyprzedzić) i rozpocząłem atak, którym dopędziłem też kolejnego zawodnika. Biegłem piąty, czwarty mężczyzna, kilkadziesiąt metrów za pierwszą kobietą. Zostały 2 kilometry wyścigu.

Przyspieszyłem, licząc na wyprzedzenie, ale nie pozwoliła na zmniejszenie przewagi, a ja nie czułem aż takiej mocy, by „puścić nogi” na maksa. Przybiegłem więc piąty z czasem 1:18:32, ledwie kilkadziesiąt sekund szybciej niż tydzień wcześniej na treningu, wygrałem w kategorii wiekowej 30+.

Cieszę się, że zdecydowałem się posmakować wyścigu na półmaratońskim dystansie, oraz, że wybrałem Włocławek na miejsce debiutu – ilość kibiców bardzo miło mnie zaskoczyła. Nie zabrakło też wpadki organizacyjnej – podczas dekoracji zabrakło medali dla drugich i trzecich miejsc w kategoriach, ale jest to ledwie niedociągnięcie, o którym nie będę pamiętał. Zostawiłem tu swój ślad, i na pewno wrócę w przyszłości, gdyż Półmaraton Włocławek ma dobry potencjał – trasa zawodów wcale nie była tak trudna, jak słyszałem przed startem, i myślę, że można na niej „wykręcać” dobre życiówki, a pod względem promocji miasta, pokazuje wiele jego atutów – Bulwary, Rynek, most nad Wisłą, OSiR. Polecam:)

Edit: relacja wideo