Jak nie biegać interwałów

W ostatnią niedzielę zaplanowałem trening interwałowy. Nastawiałem się psychicznie już w sobotę, wizualizowałem sobie wysiłek, szykowałem się. Ale nie zrobiłem jednej, najważniejszej rzeczy: przemyślenia tempa i długości odcinków intensywnych oraz przerw odpoczynkowych. Miałem tego gorzko pożałować..

Skok do teorii

Interwały, to pojęcie, za którym kryją się tak naprawdę dwa rodzaje środków biegowych:

Interwały – czyli odcinki pokonywane z intensywnością bliską lub równą tej, której utrzymanie w starcie docelowym zapewni pożądany wynik. Przerwy między odcinkami nie umożliwiają pełnego wypoczynku.

Powtórzenia – odcinki (z reguły krótsze niż w interwałach) biegane z bardzo wysoką intensywnością, z przerwą, która umożliwia prawie pełen wypoczynek. Oswajają organizm z sytuacją walki na „ostatniej prostej” przyzwyczajają do coraz większych prędkości.

Powrót do rzeczywistości

Niedziela rano – 5:45. Wstaję z łóżka po wciśnięciu drzemki tylko raz;) ubieram się migiem, i mknę na deptak w Brzeźnie. Czuję, że noga dobrze podaje, więc szczodrze dobieram parametry treningu: 5x2km w 3:25, na przerwie 500m. Krótka rozgrzewka, koncentracja i biegnę pierwszą dwójkę, ile sił w nogach.. Średnio po 3:26.5. Wkurzony przechodzę do truchtu, a tętno szybko wraca do normy „odkuję sobie jeszcze te 3 sekundy!” – syczę sam do siebie w myślach. Następne 2 kilometry już mam kłopot, by „zmieścić się” w 3:30. Frustracja rośnie, motywacja spada, a każdy następny interwał odziera mnie ze złudzeń. Za karę, dorzucam jeszcze jeden, kilometrowy odcinek „w trupa” ale nie daję rady. W mięśniach czuję rosnące kamienie, w głowie rezygnację. Wracam do domu, w którym wszyscy na szczęście jeszcze śpią. Godzinna drzemka dystansuje zarówno ciało jak i umysł od tej katorgi.

Przemyślenia

Dobrałem za szybkie odcinki do za krótkich przerw. Powinienem pobiegać te dwójki po ok 3:36-38 na przerwie 500m, bądź pozostawiając tempo, wydłużyć odpoczynek do 5-6 minut. Szkoda treningu i frustracji, nie szkoda było mi tylko zmęczenia – do końca dnia chodziłem „podgotowany”:)