Machina ruszyła

Powoli czuję powrót do formy! Zmiany wydolności są niewielkie, prawie niezauważalne, ale są! Kilka uderzeń serca mniej, większa swoboda na rozbieganiach, to jest to, na co czekałem. Przyzwyczajam się też do rannego wstawania – koniec z przestawianiem budzika i przekładaniem treningów. Coraz łatwiej przychodzi mi też wykonać po bieganiu ćwiczenia siłowe. Brzuszki, mostki, czy pompki – nie są już takie be, jak jeszcze tydzień temu.

Bieżący tydzień rozpocząłem od odpoczynku po niedzielnym krosie w Gaju Gutenberga. Niecałe 8 kilometrów naprawdę spokojnego truchtania pozwoliło mi na odmulenie mięśni oraz na miły początek tygodnia – Poniedziałek rozpoczęty bieganiem (nieważne że o 4:50:)) jest znacznie przyjemniejszy:) Dziś także biegąłem spokojnie (~18km w tym 10 przebieżek) ale ten trening był też pierwszym testem mojej czołówki – Petzl Tikka R+. Zapewne wyglądałem dość dziwnie z latarką na czole biegnąc oświetloną ulicą, ale nie przeszkadzało mi to – musiałem ją wypróbować przed jutrzejszym krosem, gdzie nie będzie czasu na naukę. Zatem oprócz truchtania po nadmorskim deptaku, dałem na chwile nura do lasu, dzięki czemu wiem, że bieganie po ciemku z czołówką to coś zupełnie innego niż po oświetlonych chodnikach, i wymaga większego skupienia. Póki co latarka wypadła świetnie, ale jej przydatność ocenię dopiero po zastosowaniu jej w krosie – w tym celu ją nabyłem. Pewnie pokuszę się o jakąś opinię na jej temat na blogu, ale bardzo dobry test można znaleźć na light-test.info. Niemniej liczę że się sprawdzi i pomoże mi rozpędzić się do wymarzonych 2:39 wiosną 2015!