Plan- tydzień dziewiąty

Dziurze w planie coraz więcej – równie szybko wskoczyłem w dobre tory jak z nich wypadłem. Tydzień nie skończył się jednak tak źle, a brak samobiczowania obiecująco zaprocentował:

Poniedziałek

7 kilometrów truchtu i 15 dwudziestosekundowych przebieżek. Połaskotane tempa od 3:20 do 2:55

Wtorek

8km rozgrzewki ( a właściwie podbiegu z Dolnego Wrzeszcza na Morene :)) następnie seria 13 zbiegów po  15 sekund. Zbiegi podjąłem mocno, zahaczając tempa rzędu 2:40. Moja aplikacja do pomiaru długości kroku zanotowała rekordowe przeciążenie – 10.6G

Środa – Wolne. Te krótkie zbiegi wystarczyły bym ledwie powłóczył nogami

Czwartek – wolne – niedoczas.

Piątek

Rozbieganie 11km. Powoli, bez ciśnienia, przy rozpoczynającej się wichurze.

Sobota

TLT 4+15+4 z tommibagins.pl Pierwotnie planowałem układ 6+16+6, ale miałem w pamięci doświadczenia z poprzedniej próby. Tym razem wyszło naprawdę budująco! Dwukilometrowa pętla przy Gdańskim ZOO na której podjęliśmy szybkie odcinki posiada łagodny ale długi podbieg który mocno wchodzi w nogi i bezlitośnie uczy pokory. Nie umarliśmy na pierwszym T (3:44 3:52 3:46 3:39), dołożyliśmy mocno na drugim (3:50 3:45 3:52 3:30). A pomiędzy wpadła wycieczka biegowa po Trójmiejskim Parku Krajobrazowym (jakieś 250m przewyższenia). Ten trening zapisuję z dużym plusem.

Niedziela

Spokojne rozbieganie 10km. Zacząłem bardzo spokojnie, rozkręcając się z każdym krokiem

Lepszy wypoczynek i słuchanie potrzeb ciała przynosi dobre efekty. Zamiast realizować trening ponad siły i wiecznie frustrować się kiepskim wykonaniem, warto poluzować z oczekiwaniami. Może okazać się że przyniesie to lepsze rezultaty, a przede wszystkim lepsze samopoczucie