SRT – Powrót

Chyba wracam. Piszę w trybie powątpiewającym i trudno o inne nastawienie po 6 tygodniach przerwy. Musiałem to przecierpieć, przeboleć i przetrawić. Nauczyć się „jakoś żyć” bez biegania – i to się udało. Udało się też nie obrosnąć sadełkiem, ba – na ścieżki wraca 3 kilo biegacza mniej.

Kontuzja z której wychodzę nie była zwykłym urazem, a zagmatwanym skutkiem długotrwałych zaniedbań. Bolał mnie goleń – tak że nie mogłem postawić kroku. Okazało się jednak, że ból promieniował także z mięśnia piszczelowego tylnego, który był silnie skrócony, podobnie jak cała tylna taśma w lewej kończynie. Zatem: brak

elastyczności tylnej taśmy -> skrócenie i naciągnięcie m.piszczelowego (tu czułem dyskomfort ale jeszcze mogłem biegać) -> rozciągnięcie i wyeksploatowanie m.goleniowego i strzałkowego -> Kontuzja. Po kilku wizytach u fizjo i wdrożeniu rozciągania i rolowania (sumiennie!) Objawy zaczęły nieśmiało ustępować – wniosek: rozciągania i rolowania nie wolno zaniedbać.

Pomimo utraty wagi powrót jest ciężki. Nawet przy swobodnym kroku serce wybija rytmy z 4 zakresu. Z dawnej wydolności nie pozostał nawet ślad i zaczynam właściwie od początku a ledwie 10 kilometrowy bieg jest prawdziwym wyzwaniem.

Staram się poszukiwać energii ze sprężystości tkanek. Stawiam kroki coraz wolniej – dziś 155kr/min i wybijać w górę nie za pomocą mięśni, lecz sterując rozluźnieniem i usztywnieniem kończyn i ciała w danej fazie kroku – nie wybijam się z palców czy rozcięgna podeszwowego, lecz z pośladka. Odczucia są niesamowite, coraz lepiej wyłapuję też momenty utraty sprężynowania. Więcej dla zainteresowanych tematem na parawruch.pl