Jesienne treningi to wstęp do nowego sezonu biegowego. Okres w którym raczej unikamy zawodów, a rozpoczynamy mozolną pracę nad formą na następny sezon startów. Dominują spokojne biegi, budowa siły i sprawności dodatkowymi ćwiczeniami na siłowni, oraz krosy – czyli biegi w terenie. Budowa tych fundamentów to jeden z najtrudniejszych etapów treningu biegowego. Dobrze wykonany pozwoli bezpiecznie osiągnąć nieprzyzwoity wręcz wzrost formy wiosną. Potwierdzają to obserwacje zawodowców, oraz moje własne doświadczenia.
Marząc o wyniku 2:30 w maratonie, to właśnie na treningach krosowych muszę zostawić najwięcej serca. Bieganie pętli po lesie, w nocy nie należy ani do przyjemnych (bo ciemno, bo świecące oczy lisa) ani bezpiecznych – nie zliczę, ile razy podczas zbiegu prawie skręciłem kostkę na wystającym korzeniu, lub dziurze. Aby zminimalizować ryzyko i jednocześnie uplastycznić progres (lub regres) krosy najlepiej biegać po stałej, znanej pętli 1-3km.
Mam taką pętlę – ok 1600 metrów w Parku Jaśkowej Doliny w gdańskim Wrzeszczu. Znam ją prawie jak własną kieszeń oraz szczerze nie cierpię. Utworzyłem na niej pętlę w stravie, by w łatwy sposób notować postępy. I do pokonania tej pętelki choć raz Was – biegaczy z Trójmiasta, zapraszam. Bijcie swoje rekordy, pokonujcie trasę jak najszybciej – a jeśli pokażecie mi plecy i pobijecie rekord (CR) – zmotywujecie mnie do jeszcze mocniejszego treningu w drodze do 2:30.
Żeby nie mieć zbyt łatwo, w drodze na tę pętlę będę pokonywał kolejny odcinek zaznaczony na stravie. Podbieg na Ślimak to 24% nachylenia, które literalnie betonuje nogi. Jeśli macie ochotę – zapraszam, ale pamiętajcie że ostrzegałem:)
Ostatnim, mniej krosowym segmentem na którym powypluwam płuca jest podbieg na Morenę. Raptem 800m, jednak tu już nie jest tak łatwo jak w lesie. Twardy chodnik to wyższe tempo, serce w gardle i moje dopiero 3 miejsce All Time. Bedę chciał zdobyć pierwsze, mając już wspomniane pętle w nogach – by nie było za łatwo.
Goraco zachęcam Was, do podbijania czasów na tych segmentach. Podniesiecie poprzeczkę sobie, mnie, a skorzystają wszyscy:)
Dziś w nocy ruszyłem na podbój tej trasy po raz pierwszy. 20km walki pozostawiło uczucie błogiego zmęczenia i satysfakcji. Kolejny atak już w niedzielę:)