SRT – oswoić ból

Ostatnio zostawiłem Was przed biegiem ciągłym, który miałem pobiec na zmęczonych nogach. Trening się udał, zamiast 16, pobiegłem 18km w 3:48 z bólem jak na ostatnich kilometrach maratonu.

Miło byłoby, gdyby później wróciła lekkość w nogach, ale tak się nie stało do końca tygodnia – bolało w czwartek, piątek, sobotę i podczas kolejnego mocnego akcentu – w niedzielę. Tym razem zaplanowałem 21km BNP, ze zmianą prędkości co 7km (3:55->3:45->3:40) Jak wyglądają nogi po takim treningu – falują poruszane małymi skurczami – i rzecz jasna – bolą:)

Oprócz katowania i rozczulania się nad sobą, podejmowałem też przyjemniejsze aktywności. Korzystając z ostatnich ciepłych dni, próbowałem popływać. Niestety temperatura wody 19°C zamieniła pływanie w walkę o przetrwanie – po 500 metrach musiałem ewakuować się na brzeg. Również w czwartek pogoda rozpieściła ostatni raz w tym roku, zatem po 24km wycieczce biegowej, zanurzyłem się w tylko trochę cieplejsze (21°C) jezioro Łapino. Niska temperatura dała się we znaki na sam koniec – podczas wspinania się na pomost łapały mnie takie skurcze, że nie mogłem wyjść z wody. I tak moczyłem się w jeziorze dodatkowe kilka minut, trzęsąc się z zimna. To dobre pożegnanie wakacji – zawsze wypatruję w prognozie pogody ostatnich ciepłych letnich dni na takie szaleństwa. Podobnie jak ubiegłym roku.


Ten tydzień również rozpocząłem sesją podnoszenia ciężarów w siłowni. Ból kończyn jest codziennością – za chwilę kolejny mocny trening. Wszystko po to, by spróbować urwać trochę sekund w maratonie. By być gotowym na walkę i cierpienie po 30 kilometrach biegu. Czy to się opłaca?