III Bieg do Źródeł – relacja

Bieg do Źródeł w gdańskim Jelitkowie to wydarzenie, które 4 czerwca 2016 dobyło się już po raz trzeci. Zachęcony wrażeniami z pierwszej i drugiej edycji, zgłosiłem się niezwłocznie po ogłoszeniu zapisów. Byłem pewien dobrej organizacji i rodzinnej, piknikowej atmosfery. Jedyną niewiadomą był mój wynik – nie wiedziałem, czego spodziewać się niespełna 3 tygodnie po maratonie.

Na miejsce przyjechaliśmy z E. ok. 10:45 – czyli ponad godzinę przed planowanym, w samo południe, startem. W parku Jelitkowskim od rana panowała miła, rodzinna atmosfera, spośród licznych atrakcji każdy mógł wybrać coś dla siebie, a całość dopieszczała słoneczna pogoda. Odebrałem też mnóstwo osobistych i szczerych gratulacji za występ w maratonie. Obudziliście na nowo emocje, które już opadały – dziękuję!

Rozgrzewając się, czułem się jakbym był zbudowany z zimnej plasteliny. Sztywny krok, brak dynamiki wybicia i luzu. Obserwując innych biegaczy, jak dynamicznie wykonywali skipy, przebieżki, zadawałem sobie pytanie:

I ty chcesz z nimi rywalizować? spójrz jak się rozgrzewają, jacy są szybcy i wyrzeźbieni. A jaki krok lekki! Z czym do ludzi?

Organizator postanowił zorganizować start w sposób falowy – biegaczy przypisano do stref startowych zależenie od poziomu zaawansowania a każdą strefę startowano osobno. Pozwoliło to uniknąć przypadkowych osób w pierwszej linii i omijania ich zaraz po rozpoczęciu biegu. Od początku na czoło wysunęła się grupka biegaczy, z którymi nie miałem szans nawiązać walki. Nieco wolniej biegła kolejna grupa, z której miałem nadzieję wyprzedzać kolejne osoby. Tempo na pierwszym kilometrze wyniosło 3:32 – i postanowiłem, że takie będę starał się utrzymać jak najdłużej. Pozwoliło mi to miarowo mijać kolejnych uczestników, do 4 kilometra, i zająć 7 pozycję. Co ciekawe – minąłem każdego, którego obserwowałem podczas rozgrzewki.

Prawie płaską trasę poprowadzono deptakiem nadmorskim i dwoma pętlami po parku Regana. Utrzymywałem tempo, ale z czasem zacząłem słyszeć za sobą zawodnika, który w końcu mnie wyprzedził. Nie czułem rezerw na walkę, sądziłem że jeszcze złapię go na ostatnim kilometrze, lecz z każdym krokiem dystans pomiędzy nami powiększał się. Na dziewiątym kilometrze poczułem gorąco w żołądku. Nie zwalniałem – to on przyspieszał i pokazał, kto jest lepszy.

27203407870_529924ce82_b

Ostatni – niepełny kilometr (trasa bez atestu ~9.7km) próbowałem przyspieszyć (tempo 3:24), ale nie dałem z siebie wszystkiego. Nie miałem o co walczyć – miejsce miałem pewne, brak rekordu życiowego również. III Bieg do Źrodeł – ukończyłem na 8 miejscu, II w kategorii wiekowej, podobnie jak w dwóch poprzednich edycjach.

c_DSC_9598

foto by Anna Sawińska – Maratony Polskie

Czy nie mogłem pobiec lepiej? Być może. Po maratonie nie zdążyłem wejść w trening tempowy, specyficzny dla dystansu 10km. Zamiast tego skupiłem się na spokojnym nabijaniu kilometrów, pod zawody wykonując tylko jeden akcent – 12×400 metrów. To zdecydowanie zbyt słaba artyleria jak na nazwiska, które pojawiły się przede mną na liście wyników, i jeśli będę myślał o poważnej rywalizacji na tym dystansie, powinienem znacznie zmodyfikować trening.

Całe wydarzenie oceniam na bardzo udane. Warto wspomnieć, że dla młodszych amatorów biegania, jak i wszystkich chętnych zorganizowano bieg w formule „run for fun” w którym nie liczyło się miejsce ani czas, a sama radość z wzięcia udziału i podjęcia wyzwania. Poza wyzwaniami sportowymi, dla uczestników zapewniono:

  • Leżaki w zacienionej strefie relasku
  • Masaże i porady fizjoterapeutów z Re-Forma
  • Masaż gongami tybetańskimi
  • Zabawy dla dzieci prowadzone przez animatorów z IKA events
  • Darmową wodę i napoje z saturatora

Rodzinna atmosfera, jaka co roku tworzy się w gdańskim Jelitkowie jest niepowtarzalna. Składa się na to trud włożony w organizację imprezy, mnogość atrakcji oraz czerwcowa, prawie wakacyjna pogoda. Z przyjemnością wrócę tam za rok:)


Galerie: