Zmysł Biegania

Dzięki zmysłom można poznać coś nowego. Zobaczyć, powąchać, usłyszeć, dotknąć, posmakować. Nie ograniczałbym listy narzędzi poznawczych tylko do tej listy – podczas niedzielnej wycieczki wykoncypowałem istnienie zmysłu, który wykształca się, gdy bieg nie jest ograniczony zmęczeniem mięśni. To zmysł biegania.

Ruszyłem o 6:45 rano. Zabrałem tylko to, co potrzebne – zegarek, kilka złotych na picie, okulary przeciwsłoneczne. Telefon zostawiłem na stoliku, nie chciałem, by cokolwiek mi przeszkadzało. Po kilku kilometrach wniknąłem prosto w serce najpiękniejszego lasu, jaki dotąd widziałem.

Widziałem w życiu wiele różnych lasów, ale żaden nie może się równać do Brodnickiego Parku Krajobrazowego. Zachwycany widokami roślinności i odurzany jej zapachami, smagany poranną rosą spadającą ze zwieszonych liści, hipnotyzowany odgłosami ptactwa przerywającymi prawie zupełną ciszę – leciałem w tym narkotycznym transie, a czas przestał istnieć. Skłamałbym też mówiąc, że żałuję, że nie wziąłem telefonu, by zrobić jakieś zdjęcia – ani trochę, gdyż wspomnienia z tej wycieczki są silne i wyraźne. A skupiając się na cykaniu fotek nie osiągnąłbym takiego „haju”.

Jezioro Mieliwo (fot. Kacper Dondziak)

jez. Mieliwo. fot. Kacper Dondziak

Stopień tego otumanienia uświadomiłem sobie dopiero, gdy zatrzymałem się na chwilę. Dałbym głowę, że ubiegłem co najmniej 20 kilometrów, tymczasem Garmin pokazał ledwie 13! Stałem tak przez chwilę z niedowierzaniem, ale po chwili zainteresowały się mną komary, więc ruszyłem w dalszą drogę.

Czar prysł. Okolice wciąż zachwycały, ale duchota i rosnąca temperatura uziemiły nieco poziom moich doznań. Marzyłem o czymkolwiek do picia – więc z ulgą zatrzymałem się przy sklepie spożywczym w miejscowości Ciche. Z zewnątrz wyglądał na pusty .. i właściwie taki był. Etykiety samotnych produktów na półkach dawno wyblakły od słońca. Na pewno można było tam kupić świeże (ciepłe) piwo, i wypić na miejscu, co z nieobecną miną czyniła trójka czerwononosych klientów. Ja zdecydowałem się na małą butelkę wody, której zawartość łapczywie wyssałem na zewnątrz, ocierając oczy zalewane potem.

Później było już tylko cieplej, a w nogach trochę odczuwałem trzecią trzydziestokilometrową wycieczkę w ciągu 8 dni. Z ulgą zanurzyłem się w chłodnych wodach jeziora na zakończenie. Dzięki zmysłowi biegania poznałem piękną okolicę – z pewnością tam wrócę, a Was gorąco namawiam:)


Autorem fotografii tytułowej jest Kacper Dondziak