Siła z ciężaru

Z grymasem na twarzy wsiadłem do samochodu. Żeby to zrobić, musiałem prawie cały ciężar zawiesić na ręce trzymającej słupek przy przedniej szybie. Nogi – bezużyteczne, prawie bezwładne z kolejnym bólem wciągnąłem do środka.

Dzień wcześniej

Rano – 14km Biegu ciągłego. Razem z rozgrzewką i schłodzeniem – 20km. Nie biegło mi się tak łatwo jak w ostatnią niedzielę, trochę żyłowałem aby utrzymać tempo. Po pracy – kolejna w tym tygodniu wizyta w siłowni – 5km w narastającym tempie na bieżni oraz ćwiczenia siłowe.

Kilka razy już czytałem artykuł o treningu siłowym w bieganiu. Jednak dopiero tym razem zdobyłem się na „przywalenie” z ciężarem, i wykonywanie ledwie kilku powtórzeń, za to z dużym obciążeniem. Marsz w przysiadzie oraz przysiady nożycowe z obciążeniem 20kg, oraz wykroki z dodatkowym ciężarem 48 kg zamieniły moje mięśnie w mielonkę.

Marsz w przysiadzie ze sztangą na barkach
Pozycja wyjściowa: pełny przysiad ze sztanga opartą na barkach
Ruch: marsz w przysiadzie ze sztangą
Uwagi: W czasie ćwiczenia trzymamy plecy prosto. Początkowo ćwiczenie można wykonywać bez obciążenia.

Przysiady nożycowe
Pozycja wyjściowa: stoimy w wykroku, ze sztangą opartą na barkach za głową.
Ruch: wykonujemy przysiad, uginając w kolanie wysuniętą nogę, z tej pozycji wykonujemy wyskok w miejscu, z jednoczesnym wykrokiem drugiej nogi.
Uwagi: należy zacząć od niedużych obciążeń oraz nauki poprawnego wykonywania ruchu.

Źródło: Agnieszka Kruszewska-Senk  biegajznami.pl

Dzień po

Czwartek – to w moim planie wycieczka biegowa. Po trudnościach z wsiadaniem do auta, nie miałem ochoty na żadne bieganie. Postanowiłem skrócić dystans do 20 kilometrów w trosce o przemęczenie, i z taką myślą wyszedłem z domu.

Pierwsze kroki bolały jak po maratonie. Zastanawiałem się, czy w ogóle powinienem biec, rozważałem zakończenie tej gehenny. Starałem się biec jak najbardziej rozluźniony, wierząc w masujące właściwości biegu w tempie regeneracyjnym.

Samopoczucie poprawiło się po 10 kilometrach. Zbliżając się do końca Parku Północnego w Sopocie poczułem rozluźnienie i mimowolne przyspieszenie. Dobiegłem do Klifu w Gdyni Orłowie i zawróciłem, w nogach czując coraz większą lekkość, mimo stąpania momentami w piasku i po kamieniach. Nie męczyłem się, nie pociłem a z każdym krokiem czułem coraz większy luz. Do domu wróciłem po ponad 30 kilometrach, w narastającej euforii.

Epilog

Nogi bolą jeszcze bardziej – dziś zaplanowany dzień odpoczynku. Trudno mi nie wiązać uczucia niesamowitej lekkości biegu z ćwiczeniami siłowymi. Chciałbym napisać, że czuję wzbierającą moc, ale na razie to zmasakrowane mięśnie. Mam nadzieję zregenerować się do niedzieli.