Petzl Tikka R+ recenzja

Miałem nadzieję, że oczy przyzwyczają się do ciemności, i dostrzegę w porę wszystkie korzenie, doły i przeszkody na drodze. Boleśnie odczułem pomyłkę, gdy po kilkudziesięciu metrach stopa zapadła się w wykopaną w ziemi dziurę, mocno naciągając ścięgno achllesa.  Przeszedłem do truchtu, i próbując oświetlić trasę telefonem, wybiegłem z lasu. Potrzebowałem światła.

Cechy

Poszukiwałem oświetlenia, które miało mi zapewnić dobrą widoczność terenu, na którym miałem się znaleźć za chwilę – kilkanaście – kilkadzieści metrów. Miało dać zamontować się na głowie i nie chwiać, oraz zapewnić sensowny czas działania. Zależało mi też na ładowanym akumulatorze. Ostatecznie miało być trwałe, niełatwe do uszkodzenia podczas przypadkowego upadku, czy zahaczenia głową o niedostrzeżoną gałąź.

Ostatecznie zdecydowałem się na czołówkę Tikka R+ zachęcony rewolucyjną technologią „Reactive ligting”, czyli dostosowującą natężenie oświetlenia do warunków zewnętrznych. Takie rozwiązanie ma zapewniać wygodę użytkowania, jak i wydłużać czas działania. Decyzję podjąłem na podstawie testów na stronie light-test.info

Pod maską można znaleźć:

– Akumulator 1800 mAh, ładowany przez złącze micro USB, pozwalający na używanie latarki przez maksymalnie 12 godzin.
– Diodę, generującą światło o maksymalnym strumieniu 170 lumenów,o zasięgu 65 metrów.
– 6 trybów działania – 3 inteligentne, oraz 3 tryby gwarantujące stałość strumienia światła w okresie czasu.
– Diodę czerwoną, pracującą w 2 trybach – stałym, bądź przerywanym.
– Regulowany kąt świecenia.

Wygląd

Opaska jest wykonana starannie, a materiał wyściałający ją od wewnątrz jest miły w dotyku. Z tyłu głowy rozdziela się na 2 części, a części czołowej pasek rozszerza się, co ma zapewniać dobre rozłożenie ciężaru latarki. Samą obudowę wykonano z dobrze spasowanych plastikowych elementów. Zarówno od strony designu, jak i użytych materiałów, całość robi dobre, solidne wrażenie.

image

Dostosowywanie

Regulacja obowodu jest banalnie prosta – wystarczy pociągnąć w przeciwnych kierunkach odpowiednie końce opaski. Zmiana kąta świecenia również nie stwarza problemów, latarkę można odchylać w trakcie biegu, i nie zdarzyło mi się, aby pozycja „sama” się zmieniła, nawet po wykonaniu długich skoków. Na obudowie latarki zamontowano 2 przyciski do dostosowania oświetlenia:
– Górny odpowiada za włączenie i wyłączenie ( długie przytrzymanie ) oraz za zmianę intensywości wybranego trybu świecenia
– Boczny odpowiada za przełączanie pomiędzy trybami ( reaktywny, tryb stałego świecenia, „tryb czerwony” )

image

Na tym nie kończą się możliwości dopasowania do potrzeb użytkownika. Tikkę można podłączyć kablem USB do komputera, i przy pomocy programu OS by Petzl, zaprogramować intensywność zależnie od priorytetu – czasu świecenia, zasięgu czy konkretnej stałej wartości strumienia światła. Nie zmieniałem fabrycznych wartości, na razie nie było mi to potrzebne.

Działanie

Każdy z 3 trybów „reactive lighting” wystarcza by ze spokojem pobiegać nocą po lesie. Zmiana światła następuje momentalnie, i nadąża za szybkimi ruchami głową – to w lewo, to pod nogi, to w prawo. Wszystkie korzenie, doły i przeszkody stają się widoczne, ale wygladają inaczej, niż w dziennym świetle – są jakby bardziej płaskie – i tego trzeba się nauczyć. Gdy czołówka wykryje wystarczające natężenie zewnętrznego światła, przejdzie w tryb migania przy niskim natężeniu, dyskretnie przypominając o wyłączeniu.

image

Trybu stałego świecenia lubię używać, gdy jestem mocno zmęczony treningiem i mrużę oczy od szczypiącego potu. Tryb reaktywny radzi sobie nico słabiej w warunkach mocnego zamglenia, lub zaparowania – na światło odbite od obłoków pary latarka reaguje zmniejszeniem intensywności, co czasami nie jest dobrym wyjściem.

Odpowiada mi też sposób rozproszenia światła – silny, centralny strumień nie jest „odcięty”, nie tworzy białej plamy, a strumień o sporym kącie rozproszenia z bardzo jasnym środkiem, pozwalajac widzieć wszystko w pobliżu obranej trasy, eliminując konieczność ciągłego skanowania okolicy ruchem głowy.

image

Wygoda

Jest prawie niewyczuwalna. Obawiałem się, że podczas szybkich zbiegów będzie podskakiwać na czole, szczególnie w pozycji odchylonej. Nic takiego nie ma miejsca – latarka siedzi pewnie, nawet podczas zbiegania z dużą szybkością i małą kadencją 112 gramów trzyma się głowy.

Ładowanie

Zajmuje około 3 godzin. Mam wrażenie, że to trochę dużo, gdyż smartfony przyzwyczaiły mnie do szybszego ładowania porównywalnych pojemności akumulatorów. Stan naładowania jest sygnalizowany trzema kolorami diody, i można sprawdzić go w dowolnym momencie, używając którykolwiek przycisków.

Podsumowanie

Tikka R+ spełniła wszystkie wymagania, które stawiałem latarce potrzebnej do wykonania treningów krossowych w lesie po ciemku. Możliwość ładowania czyni ją niezależną od sklepu, choć możliwe jest dokupienie przystawki na baterie, zamiast akumulatora. Tryb reaktywny dobrze reaguje na zmianę oświetlenia, a tryb stabilizowany eliminuje efekt spadku natężenia w miarę rozładowania akumulatora.
Podoba mi się też ruch producenta – latarka musiała mieć możliwość programowania, więc oddano ją też w ręce użytkownika. Choć nie wiem, czy kiedykolwiek tego użyję, bardzo doceniam takie zabiegi.

Jeśli szukasz oświetlenia do spokojnego biegania w nocy, nie polecę Tikki R+. Myślę, że do takich celów wystarczą znacznie mniejsze, lżejsze ( dla kieszeni też ) propozycje, nawet te z dyskontów. Jeśli jednak chciałbyś nie martwić się o to, czy pędząc w lesie z górki nocą z prędkością wyciskającą łzy z oczu, dostrzeżesz kamień, korzeń, czy inną przeszkodę, Tikka R+ będzie trafionym wyborem.